wtorek, 31 maja 2011

SZCZECIN I OKOLICE, KOLOROWO:)

Miniony weekend spędziliśmy rodzinnie w Szczecinie. Jak wcześniej już pisałam Paweł jechał rowerem a my dostaliśmy się tam samochodem. I muszę się pochwalić, że małżonkowi mojemu droga 180 km zajęła 7h i 1 min:).
Było przyjemnie i sympatycznie w przemiłym towarzystwie. Bardzo lubię takie wypady, nawet kilkudniowe, można na chwilkę zapomnieć o troskach i obowiązkach codziennego życia.
Nie pokażę Wam typowych zdjęć Szczecina bo takowych nie mam. Skupiłam się na kolorach otaczających mnie rzeczy. Pierwsze zdjęcia są z trasy mojego małżonka, niedaleko Szczecina:)



Kolejne, to fragmenty placu zabaw nad Jeziorem Miedwie.








Nad jeziorkiem można było poczuć morską bryzę i lekki wiaterek.








Cudowne żaglówki czekające w porcie...











Pozdrawiam Was słonecznie, bo dziś wyjątkowo pięknie świeci



ila:)

piątek, 27 maja 2011

NIESPODZIANKA

Dziś zwariowany dzień! Małżonek rowerem pojechał do Szczecina, Przytulaska przyprowadziła swoje młode, (o którym nie mieliśmy pojęcia:)) a Filip załapał jakiegoś wrednego wirusa, który w nocy biedakowi nie dał spać, a i w dzień nie jest lepiej. Na szczęście lekarz powiedział, że to nic poważnego.
Ze zwierzętami u nas, to taka zabawna historia.Choć sami ich nie mamy, to zewsząd do nas przychodzą. Przytulaska jest od jakiegoś czasu, teraz jej maleństwo. W międzyczasie odwiedza nas kura sąsiadów, a czasami w nocy można spotkać lisa:). Pawła siostra z usmiechem stwierdziła, że śmiało możemy otwierać przedszkole:). Ja nawet jeśli bym chciała, to nie mam pojęcia jak opiekować się takim maleństwem










Dziękuje Wam bardzo za odwiedziny i pozostawiane komentarze. Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanego weekendu ila:)

poniedziałek, 23 maja 2011

DOMOWY ZIELNIK

Postanowiłam założyć sobie domowy zielnik aby zawsze swieże zioła mieć pod ręką. Na razie jest tylko majeranek ale w planach mam jeszcze bazylie i koniecznie natkę pietruszki.





Uciekam malować krzesła, dopuki mi się chce:)


Dziekuje Wam bardzo za odwiedziny i komentarze. Pozdrawiam Was cieplutko i życze udanego tygodnia ila:)!

piątek, 20 maja 2011

CIASTECZKA OWSIANE

Długo nie pisałam o pysznościach, więc dziś nadrabiam zaległości. Będzie o ciasteczkach owsianych:) Przepis jakiś czas temu znalazłam w necie, robiłam je już kilka razy i przez ten czas nieco modyfikowałam ich skład. Moim skromnym zdaniem są teraz zdecydowanie lepsze:).
Można przechowywać je w szczelnym pojemniku do 2 tyg. choć u mnie znikają zdecydowanie szybciej. Często zabieramy je na niedziele wypady. O wiele lepiej smakują od kanapki, która po kilku godzinach wożona w plecaku nie prezentuje się zbyt dobrze:/
Dla chętnych na te pyszności podaję składniki:)
płatki owsiane ( u mnie górskie) 500g
100 g mąki
pół szklanki cukru(w zdrowszej wersji można go zastąpić cukrem brązowym lub miodem, ze wszystkim dobrze smakują)
pól kostki margaryny
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1 jajko
po 100g. orzeszków fistaszków, rodzynek, słonecznika, czekolada gorzka cała( można dodać mniej)
Ja podaję proporcje na moje ciasteczka, mi wychodzi 80 szt.
Wykonanie:
Wszystkie składniki wsypujemy do miski, dodajemy jajko i margarynę o temp. pokojowej i wszystko dokładnie ręcznie mieszamy. Gdy składniki połączą się ze sobą, formujemy małe kuleczki i spłaszczamy je w dłoniach. Układamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Mi wchodzi na jedną blachę 20szt. Pieczemy w temp. 180 st. przez 30 min.
Na pewno będą smakować:)
SMACZNEGO!














Ciesze się, że wianuszek Wam się spodobał, jednak niestety już nie wygląda tak ładnie jak na początku.


Pozdrawiam Was wiosennie i życzę udanego weekendu! ila:)

środa, 18 maja 2011

KWIATOWO U MNIE



Filip znów chory więc całe dnie spędzamy w domu. Brakuje mi słoneczka i świeżego powietrza, no ale cóż poradzić. Wczoraj jak tylko małżonek wrócił z pracy, wybrałam się na krótki spacer naładować akumulatory. Zawsze chodzę w moje ulubione miejsce, które o tej porze roku pięknie kwitnie, nazbierałam dzwoneczków alpejskich, dzikiej marchwi i innych cudownych kwiatów. Dom od razu stał się radośniejszy.

Zaczęła też kwitnąć kalina, więc nazbierałam sobie kilka sztuk i powstał wianek. Pierwszy raz taki robiłam, i nie wiem jak będzie wyglądać po zasuszeniu. Kwiaty ma troszkę podobne do hortensji, więc może będzie ładny.
Dodałam też kilka fioletowych główek dzikiego czosnku.


Znalazłam też takie cuda, nie mam pojęcia jak się nazywają,
Obowiązkowo przed domem też muszę mieć kwiaty, na razie jeszcze bratki, lecz niedługo zastąpią je pelargonie.


Od jakiegoś czasu mamy na podwórku kotka. Cwaniaczek nieraz wpraszał się do domu, z którego skutecznie był usuwany. Nie mam nic przeciwko żeby był na podwórku, jednak w domu zwierzątek nie chcę. Jakiś czas temu niepostrzeżenie wszedł do domu i o trzeciej w nocy narobił takiego rabanu, że o mały włos nie zeszłam na zawał. Chłopczyki nazwali go Przytulas, no ale podobno to samiczka, wiec po dłuższym zastanowieniu doszli do wniosku, że imienia nie będą zmieniać tylko będzie Przytulaska:)




Dziękuję Wam bardzo za odwiedzinki i za każde słowo, jakie u mnie pozostawiacie:).

Słoneczko zasyłam:) ila!

sobota, 14 maja 2011

BOCZÓW

Dziś byłam prawie w niebie, a to za sprawą wyjazdu do sklepu ze starociami we wspomnianym niegdyś już Boczowie. Lamus- bo tak sklep się nazywa znajduje sie przy trasie do Słubic. Sklep ten, to kilkanaście większych pomieszczeń, w których znaleźć można prawie wszystko. Sama znalazłam dla siebie kilka cudnych rzeczy, jednak ceny były troszkę nie na mój budżet i niestety obyłam się smakiem, no ale do domu z pustymi rękoma też nie wróciłam. Mam coś, czego bardzo szukałam i cieszę się jak dziecko.
Wyjazd do sklepu był typowo babski, wybrałyśmy się z Izą i buszowałyśmy kilka godzin, takie zakupy wcale mnie nie męczą, mogłabym tam być i być:)
Fajne jest to, że ze wszystkimi siostrami mojego Pawła (a jest ich trzy i mama:)) mamy podobny gust. Zawsze jedna drugiej wie co kupić:). Jednak moje rzeczy to nic w porównaniu do tego co Iza chce kupić... wyposażenie sypialni- wspaniałe, piękne, cudowne łóżko, półeczka i wieelka szafa. Jak będę miała okazję to Wam na pewno pokaże:). Niebyłabym sobą gdybym tego nie zrobiła:)

Krzesło widoczne na pierwszym zdjęciu, bardzo mi się spodobało , mogę powiedzieć nawet, że zakochałam się w nim i kupiłam za całe 30 zł.
Jak to Pan powiedział...że dla mnie może być za trzydzieści, ciekawe ile normalnie by kosztowało:), bo troszkę targowałysmy się.
Setki lamp i żyrandoli, na każdy gust i kieszeń, jedne ładne inne nie, ale było tam wszystko


regały uginające się pod ciężarem talerzyków, kubków i innych cudów...




zestawy wypoczynkowe, meble do kuchni, biurka i inne...








cuda na kiju.






To krzesło też skradło moje serce, jednak było ono wraz ze stołem w komplecie, wolałam nawet nie pytać o cenę. Było bardzo wygodne, chwilkę odpoczywałam na nim przed kolejnym "zwiedzaniem":)





Jeśli bedziecie miały kiedyś okazję być w pobliżu to koniecznie musicie tu zajrzeć, na pewno z pustymi rekoma nie wrócicie:)


Dziekuje Wam bardzo za komentarze z poprzedniego posta, cieszy mnie każde słowo, które u mnie pozostawiacie.


Pozdrawiam ciepło i zycze Wamudanej niedzieli ila!

wtorek, 10 maja 2011

SOSNA I NOWOŚCI:)

Od zeszłego roku nosiłam się z zamiarem zrobienia soku z przyrostów sosnowych ale nie wiedziałam jak. Wczoraj pobuszowałam troszkę w internecie i na szczęscie nie musiałam daleko szukać bo Kamilka na swoim blogu zamiesciła przepis.
Wieczorkiem poszłam na spacerek i przy okazji nazbierałam troszke sosenki. Zastanawiałam się czy aby to moje zbieranie nie spowoduje obumierania drzewka, ale okazało się, że takie obrywanie przyrostów nawet bardzo jest dla sosny wskazane.Od razu mi ulżyło:). Pierwszy raz je zbierałam i zupełnie zapomniałam o ochronie dłoni, do teraz mam problemy ze zmyciem żywicy. Więc każdy, kto będzie zbierał je poraz pierwszy niech zaopatrzy się w rękawiczki:).
Specjalnie zakupiłam litrowe weki, które uwielbiam i teraz przyrosty mogą sobie"dojrzewać" w słoiczkach.W pewnym sensie są nawet dekoracją samą w sobie:)




Z nowości to chcę Wam pokazać teraz podstawkę pod butlę z oliwą, kiedyś podgrzewacz. Musiałam dokonać małej modyfikacji:)

I w końcu długo poszukiwany wieszak kuchenny, jestem z niego bardzo zadowolona. Świetnie spisuje się w swojej roli i teraz rzeczy codziennego użytku mam zawsze pod ręką:). Podobno jest to wieszak na zioła, jednak u mnie pełni inną troszkę funkcję:)






Przy okazji odpisując na komentarze z poprzedniego posta, to kaneczkę zakupiłam w sklepie z AGD w Świebodzinie, a jeśli chodzi o zajączka to proszę o maile w tej sprawie:)


Dziękuję Wam bardzo za odwiedzinki, pozdrawiam cieputko i zasyłam Wam promyczek Łagowskiego słoneczka:)ila!