piątek, 28 lutego 2014

BIAŁE KWIATY

Zaprosiłam wiosnę do domu, rozgościła się bardzo chętnie w moich czterech kątach i obsypała mój dom przepięknymi białymi kwiatami:)
Po kilku miesiącach wszechobecnej szarości, nawet maleńki zielony listeczek potrafi człowieka ucieszyć. Przebiśniegi pojawiły się w ogrodzie kępkami, są dosłownie wszędzie, kilka zabrałam do domu tak dla przyjemności, uwielbiam je. Matka Natura stworzyła wiele pięknych roślin na świecie ale kwiaty to chyba jej najwspanialsze dzieło:)
Nie mam w domu wyszukanych wazonów czy doniczek, bo nie potrzebuję ich mieć, moim zdaniem wazon powinien być taki aby nie odbierał kwiatom ich naturalnego piękna. Moje kwiaty stoją swojsko w butelkach albo w glinianych naczyniach i tak wg. mnie najpiękniej się prezentują:).












Pozdrawiam Was weekendowo i dużo radości życzę:)
ila:)

środa, 26 lutego 2014

PRAKTYCZNE SŁOICZKI

Moją największą zmorą w pokoju Filipa jest wieczny bałagan na biurku, kiedy bym nie weszła ciągle coś pod i na nim się wala, zrobiłam więc słoiki na biurkowe przydasie, mam nadzieję, że teraz w końcu wszystko będzie miało swoje miejsce.
Pomysł nie jest mój, znalazłam podobne ale w pastelach na Pinterest, oczywiście nie było tam informacji na temat jak coś takiego zrobić  więc pokombinowałam troszkę i w końcu zrobiłam. Wystarczy dowolnej wielkości słoik z zakrętką, klej super glue, motyw, który znajdzie się na zakrętce i kilka kolorów farby.
Zwierzaczka lub  inną rzecz przyklejamy klejem do denka słoika, wszystko malujemy farbą i czekamy do wyschnięcia. Słoiczek stawiamy na biurku i modlimy się żeby już więcej bałagan  na biurku się nie pojawiał:))))
Wczoraj w ogóle miałam dzień z pędzlem w dłoni, przemalowałam na szaro (kolor słonia) taborecik i ramę tablicy korkowej, w końcu też uszyłam  na siedzisko pod oknem pokrowiec na materac, teraz wygląda to tak jak powinno.

Słoń i dinozaury jakiś czas temu wylądowały w pudle na zabawki, więc nie było problemu z przemalowaniem ich, musiałam tylko zapytać, które ewentualnie mniej się podobają, okazało się jednak, że takie zastosowanie zwierzaków Filipowi bardziej przypadło do gustu.








Zawartość słoika co chwilę się zmienia, miejsce zresztą też:))








Pozdrawiam Was cieplutko
ila:)

niedziela, 23 lutego 2014

MINI PIZZE

Filip nadal chory więc w sobotę na polepszenie nastroju upiekłam mu  maleńkie pizzerki, które zniknęły w oka mgnieniu, a tak apetytu nie miał.
Mistrzem w robieniu domowej pizzy jest Paweł, ja się tego nawet nie tykam ale ten jeden jedyny raz zrobiłam wyjątek.
W sumie to planowałam zrobić cebulaki, ale Filip mi pomagał i co chwile coś nowego wyciągał z lodówki żeby dołożyć, bo niby biednie wyglądają.
Jak na pierwszy raz wyszły całkiem smaczne, dziś zrobiłam kolejną porcję, ale tym razem z samymi pieczarkami i też nawet wyszły:) 
Jeśli chodzi o samo ciasto, to robiłam na oko, jak zawsze:). Mąka, drożdże, sól i woda, wymieszałam zagniotłam odstawiłam do wyrośnięcia. Wyrabiałam na blacie posmarowanym delikatnie oliwą. 
Na placki wyłożyłam wcześniej pokrojoną w piórka i podsmażoną cebulę, suszony tymianek, troszkę tuńczyka i ser żółty. Wierzch posypałam ziołami prowansalskimi i ozdobiłam obficie świeżą bazylią.
W piekarniku piekły się 15 min. Lubię takie szybkie posiłki, bo nie spędzam połowy dnia przy garach a smakuje wszystkim. Sos czosnkowy jak stwierdził Filip jest konieczny więc zrobiliśmy go razem na bazie jogurtu naturalnego, ze świeżym czosnkiem i ziołami prowansalskimi.
Ale sobie narobiłam ochoty tym wpisem, a przyjdzie mi iść spać z pustym żołądkiem. Życie!


Były cztery ale zanim zdążyłam wrócić z aparatem to zostały już tylko dwie:)




A jak tam wiosna, widziałyście już ją? U mnie w ogrodzie rozsiadła się na całego, ptaki od rana tak  śpiewały, że nawet budzik niepotrzebny.
Pozdrawiam Was wiosennie
ila:)

czwartek, 20 lutego 2014

W NIEBIESKOŚCIACH (ZAKUPY)

W tym roku przeprosiłam się z niebieskim, w sumie to lubię ten kolor, ale nie widziałam go jakoś w moim wnętrzu, z kolei u Filipa w pokoju pasuje idealnie... Z Boczowa przywiozłam dwie metalowe skrzynie, które w jego otoczenie wpasowały się idealnie. Jedna posłużyła za przybornik na książki i zeszyty, a drugą zaadoptował Filip na swoje klocki lego i żołnierzyki. Był jeszcze mały bonus, który znalazłam dopiero po powrocie do domu, czyli wkład błękitnej skrzyni ( była to chyba skrzynia na narzędzia?)

Kupiłam też kilka rzeczy do kuchni, o których będzie osobny post i  ogromny kosz wiklinowy na poduchy i koce. 


To ta skrzynka, chyba na narzędzia, strasznie podoba mi się jej kształt, były do kupienia dwie, a teraz żałuję, że drugiej nie wzięłam. Pojemników w jego pokoju nigdy za dużo, zawsze znajdzie się coś co trzeba ukryć przed światem:)))
Ma prześliczny  kolor i jest cudnie obdrapana:)


Wnętrze skrzyni z kolei posłużyło jako przybornik na biurko, ma dosyć pojemne przegródki, więc farby i inne rzeczy nie walają się po biurku.





Jest bardzo pojemna a najfajniejsze jest to, że kosztowała całe 15 zł :).
Po prostu uwielbiam takie zakupy.


A w salonie na razie delikatny niebieski akcent w postaci grafik. Z czasem oprawię je w ramki, muszę tylko odpowiednie kupić. Grafiki nie są przypadkowe,  przedstawiają moje ulubione polne kwiaty:).
Zakupiłam je zupełnym przypadkiem na allegro, gdy szukałam czegoś innego. Wydrukowane zostały na papierze doskonałej jakości i mają  format A 3.


W salonie na ścianie miejsca mam jak na lekarstwo, więc zdemontowałam poprzednie obrazki. Z grafikami ściana bardziej mi się podoba. Na pewno jeszcze kilka grafik sobie dokupię.




A tu już ogromny kosz wiklinowy, jest w doskonałym stanie. Postawiłam go przy schodach bo tylko tam znalazłam dla niego miejsce, uwielbiam naturalną wiklinę.




Rozrzucony koc czy poduchy zawsze lepiej wyglądają w koszu niż na podłodze:)


Do następnego napisania:)
Pozdrawiam Was słonecznie
ila:)

poniedziałek, 17 lutego 2014

KUCHENNA ZMIANA:)

Bardzo długo zastanawiałam się nad pomalowaniem ceglanego murku w kuchni, zastanawiałam się jak to będzie wyglądać, miałam też obawy z tym związane, a konkretnie z tym czy małżonek nie będzie miał nic przeciwko. Okazało się jednak, że nawet nie zauważył różnicy:))). Szalenie podobają mi się malowane ceglane ściany, ale podeszłam do sprawy z wielkim lękiem i drżącymi rękoma, no ale udało się, dla mnie efekt jest fajny, kuchnia jest teraz dużo jaśniejsza. Uszyłam też białe zasłonki, które dopełniają całości.


Zamontowałam też do blatu wieszaczek od Ewy, w końcu ściereczka wisi na miejscu i nie muszę jej szukać, wcześniej ciągle znikała z zasięgu mojego wzroku.








Znoszę do domu kwiecie wszelkiej maści i koloru, za oknem już wiosna więc w domu też chcę mieć jej namiastkę. Od kilku dni pięknie świeci u nas słoneczko, ptaszki śpiewają jak szalone, człowiekowi od razu robi się cieplej na serduchu.
A to dopiero luty, miejmy nadzieję, że jednak zima już do nas nie wróci.




U mnie pastele tylko w postaci koloru kwiatów i nie zamierzam tego zmieniać:). Natomiast przeprosiłam się z niebieskim we wnętrzu i nieśmiało zaczynam go wprowadzać, na razie w postaci dodatków ale to i tak śmiały krok z mojej strony:)
W Boczowie na gratach znalazłam kilka ciekawych rzeczy w tym kolorze, głównie do Filipa pokoju ale i do kuchni.




Takie maleństwo pachnące, a daje tyle radości.
 Wiosna jest piękna!


Wesołego poniedziałku Wam życzę
 Pomimo choroby Filipa i niestety przymusowo wydłużonych ferii, ja staram się aby nasz poniedziałek był fajny i pełen słonka.
ila

środa, 12 lutego 2014

FERIE NAD POLSKIM MORZEM

Kasieńko jak obiecałam dzisiejszy post jest dla Ciebie:))))
Nad Bałtykiem nie ma już śladu zimy, za to świeci i grzeje wspaniale słoneczko:).
To takie oczywiste, że zimą jeździ się w góry a latem grzeje się na plaży... My postanowiliśmy tą oczywistość troszkę zmienić i wybraliśmy się nad nasz piękny Bałtyk. Morze uwielbiam ale nie lubię tłumów, jakie można znaleźć nad nim właśnie latem, dlatego nie jeździmy tam w sezonie.
W feriowy weekend wybraliśmy się do Słowińskiego Parku Narodowego. To przepiękne miejsce, bez tłumów, za to ze wspaniałymi krajobrazami. Mimo, że to prawie środek lutego, to nie dało się  tego odczuć, a gdybym tam osobiście nie była i tylko oglądała zdjęcia, to pomyślałabym, że to środek lata...
Same zobaczcie:)
Zjeździliśmy kawałek wybrzeża, Łabę, która z resztą jest bardzo ładnym miastem, czego niestety w sezonie nie widać. Rąbki, z nich przekroczyliśmy teren S.P.N. Hel to miasto z kolei mnie rozczarowało, myślałam, że jest ładniejsze  ale to tylko moje zdanie. W Helu odwiedziliśmy też fokarium, które bardzo Wam polecam, bo foki to naprawdę inteligentne i piękne zwierzęta. 












Słowiński Park Narodowy od strony plaży






Wypłukane przez wodę drewienko


Foczka w fokarium


Hel, widok z plaży


To już Władysławowo, w drodze powrotnej z Helu, zatrzymaliśmy się na pięknej plaży.


Malownicze statki na kanale w Łebie, w porcie można było kupić pyszne świeże ryby.




Czy ktoś da wiarę, że to środek zimy:))?










Dziś dużo zdjęć więc, tym którzy dotrwali do końca serdecznie dziękuję:)))
Pozdrawiam Was wieczorową porą i życzę wspaniałego czwartku:)
ila